Piętnastominutowe miasta to koncepcja urbanistyczna, która zakłada, że mieszkańcy powinni mieć dostęp do wszystkich niezbędnych usług w ciągu kwadransa, pokonując ten dystans pieszo lub rowerem. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że 15-minutowe miasta mogą prowadzić do zamknięcia mieszkańców w swoich dzielnicach. Teorie spiskowe mówią, że rządy chcą wprowadzić lockdowny klimatyczne, a tego typu urbanistyka jest jednym z narzędzi do osiągnięcia celu. Sprawdźmy, czy takie teorie mają potwierdzenie w rzeczywistości.
Czym są 15-minutowe miasta?
Zgodnie ze swoimi założeniami, koncepcja ma na celu poprawę jakości życia mieszkańców, zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza i emisji spalin, a także promowanie zdrowego stylu życia oraz tworzenie bardziej zintegrowanych społeczności.
Piętnastominutowe miasta to jeden z pomysłów na rozwiązanie takich problemów współczesnych aglomeracji, jak wykluczenia komunikacyjne i społeczne, zatłoczony transport publiczny, zakorkowane ulice czy nasilający się szczególnie zimą smog. Nieustanna, a przy tym dość chaotyczna rozbudowa dużych miast, w których mieszka coraz większy procent ludzkości, jedynie pogłębia te problemy i prowadzi do zwiększenia nierówności.
Dlatego konieczna staje się bardziej przemyślana, taktyczna urbanistyka. Jednym z rozwiązań mają być 15-minutowe miasta, których mieszkańcy mogliby w czasie maksymalnie kwadransa dostać się pieszo lub rowerem z miejsca zamieszkania do pracy, szkoły, sklepu, przychodni, restauracji, parku, siłowni lub obiektów kultury. Brzmi to dość utopijnie, jednak podobne rozwiązania są już stopniowo wprowadzane w wielu miejscach na świecie.
Przoduje w tym zwłaszcza Europa Zachodnia, ale też Chiny, gdzie powstają całkowicie nowe przestrzenie umożliwiające szybki dostęp do codziennych zajęć. W europejskich miastach dokonuje się tymczasem przeprojektowania już istniejących dzielnic, często małymi krokami, skupiając się na pojedynczych elementach infrastruktury. W Paryżu, jednym z pierwszych miast wprowadzających takie zmiany na szeroką skalę, zaczęto od szkół, które stały się centrami poszczególnych dzielnic. Ich podwórza rozbudowano, przekształcając w parki z obszarami sportowo-rekreacyjnymi, które po godzinach lekcyjnych i w weekendy służą wszystkim mieszkańcom okolicy.
Jakie zagrożenia niesie koncepcja piętnastominutowego miasta?
Teorie o zamknięciu mieszkańców na ograniczonej przestrzeni można odłożyć między bajki. Nie istnieją żadne wiarygodne źródła, które by potwierdzały takie plany, czy to na terenie Unii Europejskiej, czy w Chinach.
Nierealistyczny jest zresztą scenariusz, w którym każdy mieszkaniec 15-minutowego miasta ma zapewnione na tym obszarze stanowisko pracy, dostęp do wszystkich usług medycznych czy stopni edukacji, możliwość załatwienia spraw urzędowych, a także skorzystania z konkretnych sklepów, usług czy form rozrywki.
W całym tym koncepcie chodzi jedynie o lepsze planowanie miejskiej przestrzeni, aby jak najwięcej codziennych potrzeb można było zrealizować bez konieczności korzystania z samochodu lub komunikacji zbiorowej. W ten sposób ulice miast zostaną odkorkowane i zmniejszy się emisja szkodliwych substancji do atmosfery, wytwarzanych nawet przez bardziej ekologiczne pojazdy elektryczne (zanieczyszczenia w ich przypadku pochodzą ze ścierania opon oraz klocków hamulcowych). Rzadsze korzystanie z własnego auta i transportu publicznego to także oszczędność dla mieszkańców.
Właściwe zaplanowanie piętnastominutowych miast stanowi jednak spore wyzwanie, ponieważ ewentualne błędy projektowe mogą generować innego rodzaju problemy. Można tu podać nie tylko teoretyczne przykłady. Wspomnijmy choćby dawne dzielnice przemysłowe, gdzie obok fabryk stawiano domy dla robotników i ich rodzin, a także sklepy, szkoły czy przychodnie. Mieszkańcy takich osiedli byli jednak zwykle odizolowani od reszty społeczeństwa, pozbawieni łatwego dostępu do kultury czy terenów rekreacyjnych, co pogłębiało nierówności społeczne. Warto o tym pamiętać, by nie doprowadzić do powstawania współczesnych gett.
Autor: Paweł Pałasz