Dowody naukowe na ocieplanie się klimatu naszej planety z powodu działalności człowieka są przytłaczające. Zmiany – w postaci anomalii pogodowych czy coraz bardziej dotkliwych susz – są już nawet widoczne gołym okiem. A mimo tego wciąż nie brakuje tzw. denialistów klimatycznych. Skąd biorą się takie postawy?
Zmiany klimatyczne są naukowo potwierdzonym faktem
Niedawno zakończył się najcieplejszy luty w historii pomiarów, dziewiąty miesiąc z rzędu z rekordową temperaturą. To tylko część znacznie szerszego obrazu, który świadczy o zachodzących zmianach klimatycznych. Zmianach bardzo niekorzystnych dla środowiska, zwierząt oraz ludzi.
Wśród naukowców panuje konsensus zarówno co do tego, że planeta się ociepla, jak i przyczyn takiego stanu, którym są emisje cieplarniane spowodowane działalnością człowieka. Potwierdza to ponad 97% prac naukowych opublikowanych na całym świecie.
Nie wszyscy jednak przyjmują to do wiadomości. Jak wynika z badań, które w 2019 roku zostały przeprowadzone przez Cambridge Globalism Project i YouGov, w niektórych krajach odsetek takich osób może zbliżać się nawet do 20%. Najwięcej jest ich w Indonezji (18% badanych), Arabii Saudyjskiej (16%) oraz Stanach Zjednoczonych (13%).
Denialistów klimatycznych nie brakuje także w Polsce, choć z badań przeprowadzonych przez 3M w 2022 roku wynika, że jest ich tylko około 8%. To samo badanie pokazało, że 68% Polaków odczuwa niepokój związany z zachodzącymi zmianami klimatycznymi, a 67% twierdzi, że dotykają ich one osobiście.
Skąd bierze się zaprzeczanie zmianom klimatycznym?
Przekonanie, że zmiany klimatyczne – albo przynajmniej udział człowieka w tym procesie – to fikcja, mogą wynikać z niedostatecznej edukacji społeczeństwa. Niektóre wypowiedzi denialistów wydają się świadczyć o tym, że nie odróżniają oni klimatu od pogody.
Podobne opinie zdarzają się jednak także wśród osób, zdawałoby się, lepiej wyedukowanych. Niedawno pokazał to plebiscyt Klimatyczna Bzdura Roku 2023, który wygrała posłanka Maria Kurowska z PiS, z zawodu nauczycielka. Jej wypowiedź, o rzekomo korzystnym wpływie nadmiaru dwutlenku węgla na przyrodę, idealnie wpisuje się w narrację denialistów klimatycznych.
Skąd więc biorą się takie przekonania? Jedna z hipotez mówi, że zaprzeczanie zmianom klimatycznym jest specyficzną formą samooszukiwania się. Ludziom łatwiej jest żyć ze swoimi nieekologicznymi zachowaniami, gdy nie dopuszczają do siebie myśli o ich szkodliwości.
Nazywamy ten proces myślowy rozumowaniem motywowanym – wyjaśnia prof. Florian Zimmermann z Uniwersytetu w Bonn. Przykładem takiego rozumowania może być sytuacja, gdy usprawiedliwiamy częste latanie samolotem, bo przecież loty i tak by się odbyły, a wpływ takich pojedynczych przelotów nie ma żadnego wpływu na środowisko. To naginanie faktów, dzięki któremu można utrzymać pozytywny obraz siebie, nie rezygnując z wygodnych, a szkodliwych zachowań.
Hipotezy tej nie udało się jednak póki co potwierdzić.
Autor: Paweł Pałasz