Dyrektywa budynkowa była jednym z głównych tematów zakończonej kampanii do Parlamentu Europejskiego. Przynajmniej tych prowadzonych przez Konfederację i PiS, którzy tradycyjnie sprzeciwiają się wszelkim prośrodowiskowym zmianom. Szansy na zajęcie przeciwnego stanowiska nie wykorzystała Lewica, która mogłaby wyjaśniać powody wprowadzania takich regulacji i przekonywać o wynikających z nich korzyściach. Jak się jednak okazuje, nawet nowo wybrana europarlamentarzystka tego ugrupowania nie ma pojęcia, czym jest tzw. dyrektywa budynkowa, będąca częścią Zielonego Ładu.
Dyrektywa budynkowa w kampanii i protestach rolniczych
Dyrektywą budynkową podczas kampanii chętnie straszyła Konfederacja, mówiąc o wysokich kosztach dla państwa i obywateli, a nawet przekonując o groźbie ograniczania prawa własności i nazywając ją „dyrektywą wywłaszczeniową”. Nie wiem, kto pierwszy użył tego sformułowania, nie jestem w stanie sobie odtworzyć – przyznawała Anna Bryłka, dziś już europarlamentarzystka Konfederacji, w rozmowie z Energetyka 24. Są w niej jednak zapisy, które wzbudzają kontrowersje, np. preambuła, w której zaznaczono, że państwa Unii Europejskiej mają zrobić wszystko, by nie doprowadzić do eksmisji w związku z realizacją tych zapisów o renowacjach. Według mnie to oznacza, że ustawodawca zakłada, że z powodu jej implementacji może dochodzić do eksmisji. Po chwili przyznała jednak, że wszystko zależy od tego, jak polski ustawodawca to przeprowadzi.
Beata Szydło, ponownie wybrana do Parlamentu Europejskiego z listy Prawa i Sprawiedliwości, podczas swojej kampanii straszyła, że dyrektywa nakazuje wymianę pieców gazowych, nawet tych zainstalowanych niedawno, w ramach dofinansowania z rządowego programu „Czyste powietrze”. Jeżeli Państwo wymieniliście w ostatnim czasie kotły węglowe na gaz, a przecież były wprowadzone przez nasz rząd dotacje na ten cel, była pomoc, to będziecie musieli już niedługo wyłożyć z własnej kieszeni kilkadziesiąt lub więcej tysięcy złotych i te nowe praktycznie kotły po prostu wyrzucić – przekonywała podczas kwietniowej konwencji partii.
Przed wysokimi kosztami wprowadzenia dyrektywy budynkowej ostrzegała też organizująca rolnicze strajki NSZZ „Solidarność”, według której Zielony Ład zmniejszy nasze dochody o połowę. Miałoby to rzekomo wynikać z wprowadzenia podatku ETS2, czyli opłat za ogrzewanie budynków nieekologicznymi źródłami ciepła, w myśl zasady: kto zanieczyszcza środowisko, ten płaci. Nie podano jednak żadnych wyliczeń, które potwierdzałyby, że każdy Polak straci na tych rozwiązaniach akurat połowę swojego dochodu.
Dyrektywa budynkowa była natomiast wielkim nieobecnym kampanii Lewicy do europarlamentu. Partia ta wolała skupiać się na kwestiach bezpieczeństwa oraz rozliczeń poprzedniej władzy, dobrze zagospodarowanych już przez jej większego koalicjanta w obecnym rządzie, Koalicję Obywatelską. Rezygnacja z typowo lewicowych tematów jest zapewne jedną z przyczyn fatalnego wyniku Lewicy w wyborach, nieznacznie powyżej progu. To właśnie ta partia powinna równoważyć przekaz Konfederacji i PiSu, przekonując o konieczności zmian, wymieniając powody takich regulacji i prezentując korzyści z nich wynikające. Tymczasem Joanna Scheuring-Wielgus, właśnie wybrana do PE, w rozmowie przeprowadzonej w RMF FM tuż po wyborach przyznała, że nie ma najmniejszego pojęcia, czym jest dyrektywa budynkowa. O matko, nic na ten temat nie wiem, tej dyrektywy – mówiła. Nie, zupełnie nic na ten temat nie wiem, nic (…) Mówimy o jednej z dwóch dyrektyw Zielonego Ładu? Jeżeli chodzi o Zielony Ład, trzeba wrócić do idei tego, dlaczego Zielony Ład powstał.
Dyrektywa budynkowa – co to takiego?
Skoro politycy nie potrafią wyjaśnić, czym jest dyrektywa budynkowa, zrobimy to za nich. To potoczna nazwa dla Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. PE przyjął ją 12 marca br., a Rada UE dokładnie miesiąc później. Obowiązującym prawem stała się 8 maja, po opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej.
Podstawowym celem nowych regulacji jest podniesienie efektywności energetycznej oraz dekarbonizacja budynków. Cały proces ma odbywać się stopniowo, według zaplanowanych kroków: do 2030 roku budynki na terenie UE mają emitować zdecydowanie mniej gazów cieplarnianych, a do 2050 roku – stać się neutralne klimatyczne. Oznacza to, że już za niewiele ponad ćwierć wieku wszystkie budynki powinny emitować najwyżej tyle CO2, ile jest pochłaniane w przyrodzie. Państwa członkowskie muszą ponadto przedstawić plan działania w sprawie wycofywania kotłów na paliwa kopalne do 2040 roku, co jednak – wbrew przytoczonym wcześniej słowom europarlamentarzystki Szydło – nie oznacza, że wszystkie takie kotły mają do tej daty zniknąć z użycia.
Zgodnie z nowymi przepisami wszystkie nowe budynki stawiane od 2030 roku muszą być zeroemisyjne oraz przystosowane do montażu instalacji fotowoltaicznych. Ponadto państwa członkowskie są zobowiązane do przeprowadzenia remontów określonej liczby budynków niemieszkalnych, które mieszczą się w najgorszych parametrach energetycznych.
Spore kontrowersje wzbudza także narzucana przez dyrektywę opłata ETS2, nazywana przez jej przeciwników „nowym podatkiem od ogrzewania”. Unijny system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla (Emission Trading System, w skrócie ETS) obowiązuje od 2005 roku, a jego aktualnym celem jest obniżenie emisji o 55% do 2030 roku. Obecnie obejmuje przedsiębiorstwa, a opłaty mają zachęcić je do szukania bardziej ekologicznych rozwiązań. ETS2 rozszerza listę podmiotów muszących kupować uprawnienia do emisji na transport drogowy, żeglugę czy budownictwo.
Dyrektywa budynkowa – przyczyny i korzyści, czyli o czym nie mówiło się w kampanii
Podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego zabrakło merytorycznej dyskusji na temat dyrektywy budynkowej. Środowiska konserwatywne straszyły nią, posługując się nieprawdami, półprawdami i nadinterpretacjami, a strona liberalno-lewicowa nie zajęła w tej sprawie żadnego stanowiska. Tymczasem warto byłoby wyjaśnić, dlaczego takie regulacje są konieczne i jakie mogą wynikać z nich korzyści.
Emisja gazów cieplarnianych to główny powód dramatycznie szybko postępujących zmian klimatycznych. Co miesiąc ogłaszane są kolejne rekordy temperatury, a tak duże anomalie zwiększają ryzyko ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak susze, burze z gradem, podtopienia czy powodzie. Za część emisji CO2 odpowiadają budynki, które korzystają z nieekologicznych źródeł ciepła, czyli pieców na paliwa kopalne. Według szacunków budownictwo odpowiada aż za 38-40% wyzwalanego do atmosfery dwutlenku węgla.
Modernizacja istniejących budynków, przystosowanie do nowych regulacji, to oczywiście spory koszt dla ich właścicieli czy mieszkańców. Warto jednak myśleć o nim jako inwestycji. I to podwójnej, bo lepsza termoizolacja to niższe rachunki za prąd, a korzystanie z ekologicznych źródeł ciepła poprawi jakość powietrza w miastach, zmniejszając ilość szkodliwego smogu, który – według Polskiego Instytutu Ekonomicznego – powoduje aż 43 tysiące przedwczesnych zgonów rocznie wśród Polaków i kosztuje naszą gospodarkę miliardy złotych. A to tylko niewielka część wydatków związanych z zanieczyszczeniem środowiska oraz skutkami zmian klimatycznych.
Skąd jednak polskie gospodarstwa domowe mają wziąć fundusze na modernizację zgodną z dyrektywą budynkową? Czy ci, których na to nie stać, będą zmuszeni do końca życia płacić ETS2? A może, jak straszy Konfederacja, zostaną wywłaszczeni?
Prawdopodobnym scenariuszem wydaje się wprowadzenie przez rząd dofinansowania na modernizację budynków, przeznaczając na ten cel dochody z ETS2. Takie jest zresztą założenie dyrektywy i tego podatku. Nikt nie chce doprowadzić do bankructwa czy wywłaszczeń obywateli, dyrektywa wręcz na to nie pozwala – twierdzi Ignacy Niemczycki, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, w rozmowie z Kulturą Liberalną. Naprawdę nie wiem, skąd się biorą hasła o wywłaszczeniach, zakazie sprzedaży czy wynajmu budynków lub mieszkań. W dyrektywie tego nie ma.
Uzasadnione zastrzeżenia i obawy może natomiast budzić wyznaczone przez dyrektywę tempo redukcji zużycia energii w budynkach. Ograniczona liczba podmiotów, które mogą przeprowadzić takie modernizacje sprawia, że dokonanie pełnej transformacji we wskazanym terminie jest zwyczajnie nierealistyczne. W dodatku wiele takich inwestycji w tym samym czasie spowoduje wzrost cen usług i technologii. To wyzwania, nad którymi rząd powinien jak najszybciej zacząć pracować.
Autor: Paweł Pałasz