Nieprzejezdne ulice, podtopienia, przerwy w dostawie prądu i blisko dwieście interwencji strażackich – to skutki godzinnej nawałnicy z gradem, jaka nawiedziła Gniezno 20 maja. Straty szacuje się na miliony złotych. Czy da się zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości?
Nawałnica w Gnieźnie. Co wydarzyło się 20 maja?
W poniedziałek 20 maja, około południa, nad Gnieznem przeszła burza z intensywnymi opadami deszczu oraz gradu. Chodniki były białe od bryłek lodu, które blokowały drożność studzienek kanalizacyjnych. W rezultacie zalanych zostało wiele ulic oraz budynków, w tym liczne szkoły, szpital i komenda policji. Silny wiatr zrywał dachy z budynków.
Do najbardziej niebezpiecznej sytuacji doszło na ulicy Pod Trzema Mostami, gdzie pod wodą znalazły się trzy samochody. W jednym z nich przebywała uwięziona kobieta, uratowana przez świadka przed przybyciem służb.
W wieczornym komunikacie pilnie zwołanego sztabu kryzysowego w gnieźnieńskim magistracie poinformowano, że do godziny 17 straż pożarna otrzymała 270 zgłoszeń związanych z nawałnicą. Niektóre z nich się dublowały – samych interwencji było 190, z czego 146 w Gnieźnie. W usuwaniu skutków burzy z gradem uczestniczyło ponad 30 zastępów, co daje mniej więcej 150 strażaków. Konieczne okazało się wezwanie jednostek z sąsiednich powiatów.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował, że w Gnieźnie zanotowano opady na poziomie 39 litrów na metr kwadratowy, przy czym punktowo mogło to być nawet 80-100 l/mkw. To już wartości, jakie powinny spaść przez trochę ponad miesiąc, a mówimy o około godzinnej burzy. IMGW zaznacza jednak, że odczyty mogą być nieco zawyżone ze względu na opady gradu.
We wtorek trwało szacowanie strat po silnej ulewie i gradobiciu. Podczas przedpołudniowej konferencji prasowej prezydent Gniezna Michał Powałowski stwierdził, że jest za wcześnie, by podać dokładne kwoty, ale straty będą z pewnością liczone w milionach złotych.
Powodzie błyskawiczne bedą się powtarzać
Wydarzenia z Gniezna to tzw. powódź błyskawiczna – sytuacja, gdy intensywne opady powodują szybkie zalanie pewnego obszaru wodą o dużej objętości. W miastach wystąpienie takiego zjawiska jest większe ze względu na duże zabetonowanie powierzchni, co utrudnia czy wręcz uniemożliwia retencję.
Intensywne opady i będące ich rezultatem zalania nie są niczym nowym na terenie Polski. Informacje na ten temat pojawiają się już w historycznych dokumentach z XV wieku. Kilka lat temu badacze z IMGW postanowili jednak sprawdzić, czy tego rodzaju zjawisko występuje coraz częściej i – jeśli tak – dlaczego się tak dzieje.
Z przeanalizowanych wówczas materiałów wynika, że w latach 2001-2010 nastąpił znaczący wzrost występowania powodzi błyskawicznych.
Podstawowej przyczyny niewątpliwie należy szukać w postępujących zmianach klimatycznych. Wzrost temperatur, któremu nie da się już zaprzeczyć, jest ściśle powiązany z występowaniem gwałtownych burz. Jednak na komórki burzowe, ich rozwój, przemieszczanie oraz powiązane zjawiska opadowe, wpływ mają także tzw. miejskie wyspy ciepła (MWC).
Są to zurbanizowane obszary, na których – ze względu na specyfikę zabudowy – temperatura jest wyższa niż na otaczających je terenach pozamiejskich. Różnica temperatury pomiędzy MWC, a okolicznymi terenami, może wnosić nawet kilkanaście stopni Celsjusza. Znacząco zwiększa to ryzyko występowania burz na tych obszarach.
Na zwiększanie się częstotliwości powodzi błyskawicznych wpływają zatem zmiany klimatyczne i coraz większa betonoza miast, ale także pozostały wpływ człowieka na środowisko. Oznacza to, że podobne sytuacje, jak ta w Gnieźnie, będą się regularnie powtarzać w polskich miastach.
Czy da się przeciwdziałać powodziom błyskawicznym?
Jeszcze do niedawna rynki polskich miast często były zielonymi skwerami z wysokimi drzewami. Zaczęło się to jednak zmieniać po 2004 roku, wraz z możliwością uzyskania środków na rewitalizację z Unii Europejskiej. Modernizacje zwykle jednak kończyły się wycinką drzew i przemianą rynku w betonowy plac bez odrobiny cienia – miejsca, których temperatura w ciepłe dni staje się niebezpieczna dla ludzkiego zdrowia i życia.
We współczesnych polskich miastach coraz trudniej znaleźć miejsca niepokryte betonem czy asfaltem. Takie uszczelnianie powierzchni ogranicza możliwości wsiąkania wody w grunt, co podczas ulewnych deszczów powoduje zalania. Zminimalizować ryzyko gwałtownych opadów oraz błyskawicznych powodzi można zatem poprzez przywrócenie w miastach zieleni. Należy także poprawić wydajność i usprawnić istniejące systemy odprowadzania wód odpadowych.
Autor: Paweł Pałasz