Do sejmu trafił właśnie projekt ustawy zakazującej hodowli zwierząt na futra. Zakaz hodowli poparło już ponad 120 posłanek i posłów, którzy podpisali się pod projektem, w tym sam Marszałek Sejmu. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, będzie to prawdziwa rewolucja w naszym kraju. Podobne prawo funkcjonuje jednak już w większości europejskich państw.
Zakaz hodowli futerkowych. Marszałek Sejmu za, a co z resztą parlamentarzystów?
O wprowadzeniu przepisów wygaszających hodowle futerkowe mówiło się już od dawna, a po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych stało się to bardziej realne. Pomimo istotnych rozbieżności w rządzie na ten temat, 14 czerwca posłanka Małgorzata Tracz z partii Zieloni, wchodzącej w skład Koalicji Obywatelskiej, złożyła projekt ustawy, której celem jest zakaz hodowli zwierząt na futro.
Projekt trafił już do Marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który sam się pod nim podpisał, ale jeszcze nie nadał mu numeru druku. To konieczny warunek, aby ustawa mogła być przekazana do notyfikacji przez Komisję Europejską, a następnie do dalszych prac sejmowych.
Za przyjęciem proponowanych przepisów będą posłanki i posłowie z Polski 2050, Lewicy oraz większość Koalicji Obywatelskiej (zapewne z wyjątkiem Michała Kołodziejczaka). Przeciwko będzie z pewnością Konfederacja i przynajmniej część PiS-u. Niewiadomo natomiast, jak zachowają się politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, które wprawdzie współtworzy obecny rząd i większość sejmową, ale ma bardziej konserwatywne poglądy, także w kwestii ferm futerkowych.
Koniec z cierpieniem zwierząt na fermach?
Powodem złożenia projektu o zakazie hodowli zwierząt na futra są niezliczone doniesienia o okrucieństwie wobec lisów czy norek, do jakiego regularnie dochodzi na tego typu fermach. Oprócz cierpienia zwierząt konieczność wygaszania branży futerkowej jest spowodowana także ich wpływem na zanieczyszczanie środowiska. Warto dodać, że zakaz cieszy się wysokim poparciem społecznym. Według danych Biostatu z 2023 roku aż 66% Polaków opowiada się za zakazem hodowli zwierząt na futra.
Złożony przez Małgorzatę Tracz projekt zakłada, że do 2025 roku zostanie wprowadzony zakaz otwierania nowych ferm, a te już istniejące będą wygaszone do roku 2029. Przewidziano w nim także odszkodowania dla właścicieli hodowli oraz odprawy dla pracowników. To spory koszt dla państwa, ponieważ w Polsce wciąż działa około 350 ferm zwierząt futerkowych, na których znajduje się 3,5 miliona zwierząt. Branża jest jednak pogrążona w kryzysie – ponad 60% hodowli zostało zamknięte w ciągu ostatnich pięciu lat.
Dobrostan zwierząt w Polsce daleko za innymi państwami
Chociaż przyjęcie ustawy o zakazie hodowli byłoby rewolucyjną zmianą w naszym kraju, podobne rozwiązania są normą w Europie. Obecnie Polska w kwestii praw zwierząt pozostaje daleko w tyle za wieloma państwami na naszym kontynencie i kilkoma spoza niego.
Na całkowity zakaz ferm futerkowych zdecydowały się już takie kraje, jak Austria, Belgia, Bośnia i Hercegowina, Czechy, Chorwacja, Estonia, Holandia, Irlandia, Japonia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Macedonia Północna, Malta, Norwegia, Serbia, Słowacja, Słowenia, Węgry, Wielka Brytania, Włochy, a także niektóre stany USA. We wszystkich tych państwach przyjęto już odpowiednie ustawy, choć w niektórych zaczną one obowiązywać dopiero w ciągu kilku najbliższych lat.
Częściowy zakaz obowiązuje w Danii (państwie będącym jednym z liderów branży) i Francji, dotyczący odpowiednio lisów oraz wizonów. W Niemczech, Szwajcarii i Szwecji fermy mogą funkcjonować, jednak restrykcyjne normy czynią taką działalność nieopłacalną. Wyjątkiem są hodowle norek w Szwecji, ale rozważany jest całkowity zakaz prowadzenia ferm. Hiszpania zakazała natomiast otwierania nowych hodowli.
Autor: Paweł Pałasz