Zaplanowany na 12 lipca protest leśników ma na celu powstrzymanie niezbędnych zmian w gospodarowaniu lasami. Będziemy świadkami próby sił pomiędzy leśnymi baronami a rządem, który zobowiązał się wobec społeczeństwa do ochrony 20% lasów i reformy leśnictwa – zakomunikował Greenpeace. Według organizacji Greenpeace leśnicy chcą powstrzymać działania na rzecz ochrony lasów. Przychody Lasów Państwowych w 2023 r. wyniosły 14,6 mld złotych, na ustawowo nakazaną im ochronę przyrody wydały 41 mln. Czyli 0,6 proc. budżetu. Wprowadzone w styczniu tego roku rządowe moratorium ograniczające wycinkę nie zwiększyło regionalnego bezrobocia w sektorze drzewnym. Premier zapowiadał osobiste zaangażowanie w sprawę lasów. Wobec oporu leśników będzie ono niezbędne! – komentuje Aleksandra Wiktor, koordynatorka kampanii przyrodniczych Greenpeace Polska. Krajowy Związek Leśników Polskich zapowiedział na piątek, 12 lipca, protesty pod urzędami wojewódzkimi w całym kraju. To próba torpedowania zmian w lasach, które rząd zobowiązał się wprowadzić i których domagali się wyborcy. Chodzi przede wszystkim wyłącznie 20 procent lasów z wycinek, co zapisano w umowie koalicyjnej. – Zbuntowani leśnicy po prostu chcą, żeby było po staremu – komentuje Aleksandra Wiktor, koordynatorka kampanii przyrodniczych Greenpeace Polska. W zeszłym miesiącu nowe kierownictwo Lasów Państwowych złożyło 11 zawiadomień do prokuratury, w tym dotyczące Józefa Kubicy, byłego dyrektora generalnego, nominata Suwerennej Polski, partii Zbigniewa Ziobry. Ujawniana jest gigantyczna skala nadużyć w Lasach Państwowych. Astronomiczny wzrost przychodów, znikające najcenniejsze lasy, zamiast nich pałacowe łazienki przy dyrektorskich gabinetach i leśne autostrady. – Leśnicy przywykli do myślenia, że są koncernem zarabiającym na sprzedaży drewna. Buntują się, bo boją się utraty swojego Bizancjum – mówi Aleksandra Wiktor. Przypomnijmy, że według ustawy Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe nie jest przedsiębiorstwem. Głównym celem jego działania ma być zachowanie i ochrona lasów ze względu na ich znaczenie przyrodnicze, klimatyczne i społeczne. Produkcja drewna jest ostatnim ustawowym celem, i to „na zasadzie racjonalnej gospodarki” (tak w ustawie). Tymczasem przy ubiegłorocznych przychodach Lasów Państwowych w wysokości 14,6 miliarda złotych na ochronę przyrody wydano 41 milionów złotych, co stanowi 0,6 proc. budżetu. – Lasy Państwowe władają obszarem niewiele mniejszym od Republiki Czeskiej, zatrudniają ponad 25 tysięcy pracowników, a średnie wynagrodzenie wynosi ponad 10 tysięcy złotych. Przy takiej skali działalności te 41 milionów przeznaczonych na realizację ich podstawowego celu ustawowego to jak okruch z pańskiego stołu – komentuje Aleksandra Wiktor. Rządowe moratorium na wycinki, które i tak leśnicy próbują torpedować, objęło zaledwie 1,3 proc. powierzchni polskich lasów. Wedle informacji, podanych przez wiceministra Mikołaja Dorożałę w czerwcu, na tych terenach nie odnotowano wzrostu bezrobocia w branży drzewnej. A z polskich lasów, jak Greenpeace policzył wiosną, nadal dziennie wyjeżdża prawie 6000 tirów po brzegi wypełnionych ściętymi drzewami. – Rząd w umowie koalicyjnej zobowiązał się do ochrony 20 proc. lasów. Na razie zrobił dopiero mały krok w tym kierunku, a już leśni baronowie próbują to torpedować. I to mimo ujawnianych skandali i wbrew oczekiwaniom społeczeństwa. Premier zapowiadał osobiste zaangażowanie w sprawę lasów. Wobec oporu leśników będzie ono niezbędne – podsumowuje Aleksandra Wiktor. Wedle opublikowanych wiosną danych CBOS, szybkiej realizacji tego zobowiązania oczekuje od rządu aż ⅔ badanych. Źródło informacji: materiał prasowy Greenpeace |