Czy prawo łowieckie musi stać nad prawem własności? RPO chce zmian

Zdjęcie tytułowe
Autor zdjęcia: LUGOSTOCK – stock.adobe.com

Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek został właśnie uznany przez myśliwych za antyłowickiego lobbystę. Tylko dlatego, że zwraca uwagę na naruszenie praw właścicieli nieruchomości, jakie wynikają ze sposobu wyznaczania obwodów łowieckich w naszym kraju.

Zasady organizacji polowań naruszają prawa właścicieli gruntów?

Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich postanowiło odpowiedzieć na wpływające od lat skargi obywateli oraz organizacji społecznych dotyczące naruszania ich własności nieruchomej przez myśliwych. W opublikowanym 19 sierpnia komunikacie RPO Marcin Wiącek zwraca się do ministry klimatu i środowiska Pauliny Henning-Kloski o rozważenie zmian w przepisach Prawa łowieckiego w zakresie obwodów łowieckich.

Prawo łowieckie definiuje obwód łowiecki jako obszar gruntów o ciągłej powierzchni, zamkniętej jego granicami, nie mniejszy niż trzy tysiące hektarów, na którego obszarze istnieją warunki do prowadzenia łowiectwa. Obwody te wyznacza w drodze uchwały sejmik województwa, na terenach leśnych i polnych. Ustawa wyklucza jedynie powstawanie ich na terenach rezerwatów oraz parków narodowych. Mogą natomiast obejmować prywatne nieruchomości, a ich właścicielom ograniczono możliwości ustanowienia zakazu wstępu dla myśliwych na swoim terenie.

RPO zwraca uwagę na pięć problemów wynikających z obecnych zapisów ustawy Prawo łowieckie.

Po pierwsze, właściciele nieruchomości nie mają żadnego wpływu na to, czy należące do nich tereny zostaną włączone do obwodu łowieckiego. Sytuację tę tylko iluzorycznie poprawił wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 10 lipca 2014 roku. Stwierdzono w nim, że obecne zasady wyznaczania obwodów naruszają prawne środki ochrony prawa właścicieli gruntów, a zatem ci ostatni powinni mieć możliwość zgłaszania swoich uwag. Respektowanie tych uwag zależy jednak wyłącznie od uznaniowej decyzji marszałka lub sejmiku, niepodlegającej kontroli sądowej.

Po drugie, ustanowienie obwodu łowieckiego na prywatnym terenie powoduje de facto, że właściciel musi pogodzić się ze swego rodzaju służebnością gruntów na rzecz Skarbu Państwa. Jednocześnie nie otrzymuje w zamian żadnej rekompensaty, a jedynie prawo do odszkodowań za straty (np. w uprawach) powstałe podczas polowań. Taka służebność powoduje także obniżenie wartości ziemi, za co również nie przysługuje żadna rekompensata. Co istotne, problem ten dotyczy wyłącznie „zwykłych” obywateli oraz organizacji, ponieważ starostwa i Lasy Państwowe mają możliwość wydzierżawienia swoich gruntów Polskiemu Związkowi Łowieckiemu i pobierania za to czynszu. Wprowadza to niesprawiedliwą dysproporcję w ograniczaniu prawa własności.

Trzecim problemem, jaki porusza RPO, jest możliwość sprzeciwu wobec organizowania polowań na prywatnym terenie. Przysługuje ona jednak wyłącznie właścicielom będącym osobami fizycznymi. Jeśli natomiast właścicielem ziemi jest osoba prawna, np. organizacja społeczna, to nie należą się jej żadne narzędzia prawne do sprzeciwu wobec polowań na jej prywatnym gruncie. To kolejne naruszenie Konstytucji, która w art. 64 ust. 2 mówi o nakazie równej dla wszystkich ochronę prawnej własności. RPO krytykuje też sam wymóg składania sprzeciwu, nazywając go zbędną formalnością, oraz fakt, że możliwość jego złożenia zależy od dobrej woli organów. Prawo nie wyznacza bowiem terminu, w jakim te ostatnie muszą przyjąć składane przez obywateli oświadczenia.

Czwarta kwestia, jaka niepokoi RPO, to brak przepisów nakazujących dzierżawcom i zarządcom obwodów łowieckich informowanie właściciela nieruchomości o zamiarze organizacji polowania indywidualnego. Taki obowiązek istnieje wyłącznie w przypadku polowań zbiorowych. O tych indywidualnych właściciel może dowiedzieć się jedynie poprzez nieustanne śledzenie obwieszczeń gminy. RPO uważa taką formę informowania, wywodzącą się z czasów sprzed powszechnego dostępu do Internetu, za przestarzałą, co stoi w sprzeczności z zasadą sprawności oraz rzetelności działania publicznych instytucji, jaką zakłada preambuła do Konstytucji. Wskazuje także, że gminy powinny mieć obowiązek przekazywania informacji o zaplanowanym polowaniu każdemu właścicielowi ziemi, na jakim ma się ono odbyć, aby respektować prawo do poszanowania własności prywatnej.

I w końcu po piąte, środki sprzeciwu wobec polowań na prywatnej nieruchomości, jakie przysługują właścicielom są nieefektywne, ponieważ ich rozpatrzeniem zajmują się podmioty organizujące te polowania. Co więcej, nie muszą one nawet uzasadniać odrzucenia sprzeciwu, a od decyzji nie przysługuje odwołanie ani zaskarżenie.

PZŁ VS. RPO

Jak nietrudno się domyślić, Polski Związek Łowiecki w wydanym na swojej stronie komunikacie negatywnie zareagował na uwagi Rzecznika Praw Obywatelskich. Myśliwi tradycyjnie nie zgadzają się na żadne zmiany, a RPO zarzucają zgłaszanie nietrafionych i nieprawdziwych zarzutów. Sam PZŁ odnosi się jednak tylko do wybranych kwestii, pomijając, jak w praktyce wygląda realizowanie obecnych zapisów ustawy Prawo łowieckie.

Przykładowo, PZŁ twierdzi, że uwagi właścicieli nieruchomości do planów miejscowych – w tym ustalania obwodów łowieckich – są rozpatrywane dwuinstancyjnie, najpierw przez marszałka, a w razie potrzeby także przez sejmik. Nie odnoszą się jednak do zarzutów, że w praktyce zdanie właścicieli przeważnie nie jest brane pod uwagę, a poza tym nie są oni nawet informowani o organizowaniu prac nad planami, przez co nie mogą złożyć swoich uwag.

Myśliwi – w zamian za odstąpienie od zmian w Prawie łowieckim – zaproponowali też nierealistyczne rozwiązania dla właścicieli, jak grodzenie prywatnych nieruchomości, żeby polujący nie naruszali ich granic. W przypadku dużych terenów postawienie takiego płotu to ogromny koszt dla właściciela, ale też utrudnienie dla migracji zwierząt.

W przedziwny sposób PZŁ argumentuje słuszność braku obowiązku informowania o miejscu i czasie polowań indywidualnych. Rzekomo chodzi o to, by łowów nie zakłócały radykalne ruchy antyłowieckie, czyli ekoterroryści. To oczywista bzdura, ponieważ kto chce, może o takich polowaniach dowiedzieć się z obwieszczeń gminy. Brak łatwo dostępnej informacji i przestarzała forma ich przekazywania stwarzają jednak zagrożenie dla osób, które przypadkiem znajdą się w pobliżu myśliwych. Omyłkowe postrzelenia na polowaniach notorycznie występują.

Myśliwi z PZŁ postanowili w swojej odpowiedzi – choć nikt o to nie pytał – poskarżyć się także na rzekomo łamiący ich konstytucyjne prawa zakaz polowania w towarzystwie dzieci. Nawet jeśli przyznać im rację – choć za utrzymaniem takiego zakazu przemawia kwestia bezpieczeństwa nieletnich oraz wpływu polowań na ich psychikę – to ewentualne łamanie prawa myśliwych do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami nie upoważnia ich do tego, by sami mogli ignorować cudze prawo własności.

W podsumowaniu komunikatu Polski Związek Łowiecki próbuje sprowadzić działania Rzecznika Praw Obywatelskich do realizowania jednego z postulatów ruchów antyłowieckich. To niemerytoryczny sposób argumentacji, mający budzić u czytających przekonanie, że w całej sprawie chodzi wyłącznie o kwestie ideologiczne, a nie rażące naruszenia prawa do własności.

Autor: Paweł Pałasz

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czy prawo łowieckie musi stać nad prawem własności? RPO chce zmian | ekoetos.pl