Spodziewamy się, że choroby typu wirus gorączki Zachodniego Nilu, czy inne przenoszone przez komary, będą spotykane w naszym środowisku coraz częściej – powiedział PAP biolog i parazytolog, prof. dr hab. Maciej Grzybek. Zaznaczył, że system ochrony zdrowia musi być przygotowany do działania.
Pod koniec października Główny Inspektor Sanitarny potwierdził wystąpienie nowego przypadku podejrzenia zakażenia wirusem gorączki Zachodniego Nilu u osoby powracającej z Egiptu. Zaznaczył, że choć wirus jest ten sam, to miejsce jego nabycia jest zupełnie inne niż przypadku sprzed – wówczas – kilku dni. Mowa o informacji GIS, że wszystko wskazuje na to, że w Polsce doszło do zakażenia tym wirusem i istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że osoba ta zakaziła się od komara, który wcześniej wypił krew chorego ptaka.
„Spodziewamy się już od dłuższego czasu, że choroby (…) typu wirus gorączki Zachodniego Nilu, czy inne wirusy przenoszone przez komary, będą spotykane w naszym środowisku coraz częściej” – powiedział PAP ekspert – biolog, parazytolog, prof. dr hab. Maciej Grzybek z Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej i Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodał, że jest to spowodowane zmianami klimatu, tzn. klimat się ociepla i wraz ze wzrostem temperatury, choroby, które kiedyś nazywaliśmy tropikalnymi, będą pojawiać się w naszej strefie geograficznej. „Jest to wielkie zagrożenie, na które musimy być przygotowani” – zaznaczył.
Prof. Grzybek zauważył, że przypadek ogłoszony jako rodzimy dowodzi, że wirus ten może się pojawiać i pojawił się w populacji owadów krwiopijnych, przede wszystkim – komarów w Polsce. „Mieliśmy ostatnio doniesienia o tym, że wirus (…) został wykryty w ptakach w okolicach Warszawy. Nie jest to nic dziwnego, bo ptaki migrują do ciepłych krajów, gdzie są kłute przez komary lub inne owady krwiopijne i (…) przynoszą różnego rodzaju patogeny do kraju” – wyjaśnił.
Zapytany, czy komar, który ukłuje osobę zakażoną gorączką Zachodniego Nilu może przenieść tę chorobę na drugą osobę, odparł, że „hipotetycznie jest to możliwe, jednak zdarza się potwornie rzadko”. Zaznaczył, że wirus głównie przenoszony jest przez komary, które kłują zarażone ptaki. I to komary stanowią realne zagrożenie dla człowieka.
Dodał, że w Polsce występują gatunki komarów zdolne do przenoszenia bardzo szerokiej gamy zarazków mogących zagrażać zdrowiu ludzi i zwierząt, np. patogenów takich jak malaria, wirus Gorączki Zachodniego Nilu, wirus Dengi, czy też wirus chikungunya (tropikalna choroba wirusowa występującą głównie w południowej Azji i wschodniej Afryce; podobna do gorączki denga, którą przenosi kilka gatunków komarów).
„Nie chciałbym powiedzieć, że każdy komar w naszej kuchni, czy w naszym garażu jest zakażony, bo do tego są potrzebne programy biomonitoringu, czyli analizowania i poszukiwania patogenów oraz przenosicieli – wektorów chorób w naszym środowisku” – zaznaczył. „Dopóki rząd nie zdecyduje się na odpowiednie programy analizy i biomotoringu, dopóty nie możemy podejmować świadomych, odpowiedzialnych decyzji. Potrzeba realnych nakładów finansowych na krajowe programy, dzięki którym dowiemy się, jakie to patogeny i gdzie występują w naszym kraju” – dodał ekspert.
Odnosząc się do przypadku pacjenta, który powrócił z Egiptu, profesor powiedział, że rocznie jest wiele „importowanych zakażeń, zarażeń różnymi patogenami”. Dodał, że zmiany, które obserwujemy, tj. aktywność podróżnych, dostępność transportu, migracja ludności, wymiana handlowa spowodują, że będziemy mieć coraz więcej importowanych przypadków różnego rodzaju chorób tropikalnych.
Przede wszystkim, zaznaczył, mowa o wirusach przenoszonych przez owady krwiopijne, w tym komary – gorączka Zachodniego Nilu, denga, chikungunya. Ekspert zwrócił też uwagę na kleszcze, w tym kleszcze wędrowne – Hyaloma marginatum – gatunek, który może nieść ze sobą krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną. Jego obecność w Polsce, dodał, potwierdziła prof. Anna Bajer z Uniwersytetu Warszawskiego w projekcie nauki obywatelskiej „Narodowe Kleszczobranie”.
Zdaniem rozmówcy PAP, system ochrony zdrowia musi być przygotowany do działania i odpowiedzi na realne zagrożenie. Podkreślił, że należy przede wszystkim wzmocnić diagnostów laboratoryjnych poprzez szkolenia, przygotowanie merytoryczne do tego, jak prowadzić udaną, skuteczną diagnostykę tych zarażeń; przygotować i wesprzeć Państwową Inspekcję Sanitarną, aby miała możliwości śledzenia oraz wykrywania potencjalnych ognisk danej jednostki chorobowej. Trzeba też, dodał, przygotować lekarzy, specjalistów chorób zakaźnych i lekarzy pierwszego kontaktu oraz oddziały chorób zakaźnych po to, aby były gotowe na leczenie zwiększonej liczby pacjentów, którzy mogą przywieźć taką chorobę do kraju.
Zapytany o stan tego przygotowania na dzisiaj, ocenił, że „nie odrobiliśmy pracy domowej z czasów pandemii SARS-CoV-2, która jasno pokazała, że Polska nie była przygotowana do diagnostyki patogenu, który powodował masowe zachorowania”. Dodał, że na początku pandemii mieliśmy „tylko jedno laboratorium diagnostyczne, które było w stanie diagnozować zakażenie wirusem SARS-CoV-2”. Zatem w przypadku chorób tropikalnych, jak zaznaczył, należy „jak najszybciej wzmocnić: inspekcję sanitarną, diagnostykę laboratoryjną, wyspecjalizowane ośrodki, które już prowadzą takie badania – np. Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, czy też Państwowy Zakład Higieny”.
Dodał, że musimy przygotować służby do odpowiedniego działania w partnerstwie „One Health”; połączyć siły naukowców, diagnostów, lekarzy, ale i rządzących, aby świadomie podejmować odpowiedzialne decyzje i dbać o zdrowie.
Jednocześnie zauważył, że działania należy podjąć jak najszybciej, bo patogeny już pojawiają się w naszej strefie geograficznej.
Ekspert zaznaczył też, że bardzo ważne jest informowanie i edukacja społeczeństwa, bo nie da się podróżować i uniknąć ukłucia owada krwiopijnego – a jedno ukłucie może spowodować rozwój choroby.
„Apelujemy o to, żeby pacjent przed podróżą przygotowywał się do wyjazdu. Drogi pacjencie, droga pacjentko, jeżeli wyjeżdżasz do strefy, gdzie występują choroby tropikalne, malaria, wirus gorączki Zachodniego Nilu, denga – zasięgnij porady lekarskiej, zabierz ze sobą repelenty, poproś lekarza o chemioprofilaktykę, aby uchronić się przed zarażeniem, zarodźcem malarii. Stosuj moskitiery i elektrofumigatory, czyli urządzenia wkładane do kontaktu, które emitują substancje odstraszające komary” – zaapelował prof. Grzybek.(PAP)
Źródło: Nauka w Polsce