Jesień w lesie to nie tylko kosze i scyzoryki. W zachodniej Polsce naukowcy Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu prowadzą właśnie badania ptaków w ubogich monokulturach sosnowych i innych typach lasów, poruszając się po specjalnie przygotowanych trasach badawczych – transektach. Reakcje mijanych osób mówią wiele: O, konkurencja na grzyby! – słyszymy, a potem zaskoczenie, gdy zamiast koszyków wyjmujemy lornetki. Ptaki? Jesienią w lesie? – pytają. I właśnie to pytanie było impulsem, by pokazać, że jesień ma swój ptasi głos i kolor.
– No dobrze, ale wszystko zależy od celu – podkreśla prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. – Jeśli chcemy oglądać rzadkości, nad wodą bywa ciekawie. Natomiast jeśli chcemy odpowiedzieć na pytania o wartość siedlisk dla ptaków, czasem trzeba wykonać tę niewdzięczną robotę i pójść w monokultury sosnowe.
Takie drzewostany, choć naznaczone ręką człowieka, potrafią zaskoczyć. – Mają swój urok i specyficzny mikroklimat – dodaje prof. Łukasz Myczko. – Samo wyjście w teren i kontakt z zielenią są fantastyczne – naprawdę lubimy tę pracę. Prof. Tryjanowski śmieje się: Dla mnie to nawet lepsze niż zbieranie grzybów. Co prawda nie ma kontaktu z geosminą, ale chodzimy wyprostowani, patrząc w korony drzew i niebo – sylwetka sama się prostuje, a w pewnym wieku to naprawdę potrzebne.
Metoda stosowana przez badaczy Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu jest prosta i powtarzalna. Obserwacje prowadzone są wzdłuż wyznaczonych transektów, obejmujących różne fragmenty lasu. Rejestrowane są zarówno spostrzeżenia wzrokowe, jak i, co szczególnie istotne jesienią, dźwiękowe. Okazuje się, że wiele gatunków ptaków można wykryć właśnie dzięki ich głosom: delikatnym nawoływaniom mysikrólika, zróżnicowanym odgłosom sikor czy ostrzejszym głosom zaniepokojonych drozdów. Jesienią ptaki niemal wtapiają się w otoczenie i często pozostają niewidoczne, ale ich obecność zdradza ruch listowia lub dźwięk rozchlapywanej wody. Nawet niewielka leśna kałuża może pełnić funkcję naturalnego pojnika, w którym w jednym momencie spotykają się przedstawiciele różnych gatunków. Z kolei obecność jemioły sprzyja częstszemu pojawianiu się dużych drozdów, zwłaszcza paszkotów.
Wyniki? W kontrolowanych kwadratach wykryto około 30 gatunków: głównie nazywanych osiadłymi, które pozostaną z nami do zimy. „Standard” to mysikrólik oraz spektrum kilku gatunków sikor, ale trafiają się i perełki: spóźniony dudek potrafi przysiąść na środku poręby, a kopciuszek posiedzi na ogrodzeniu przy leśniczówce. To nie rekordy liczebności, tylko prawdziwy obraz jesiennej pojemności siedlisk i tego, jak las „przełącza się” w tryb zimowy i jakie warunki oferuje ptakom, które tu zostają.
Dlaczego to ważne? Jesień bywa białą plamą w programach monitoringu ptaków, szczególnie w monokulturach sosnowych, gdzie dotychczas uważano, że jest znacznie mniej ciekawie niż w innych typach lasów. Tymczasem to pora, gdy ujawnia się realna jakość siedliska i drobne różnice, które decydują o obecności lub nieobecności gatunków. Czasami różnicę wprowadza dosłownie kilka dębów rozsianych pośród sosen. Podejście naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu umożliwia porównanie różnych fragmentów lasu, identyfikację mikrośrodowisk szczególnie istotnych jesienią, od kęp jemioły po naturalne pojniki, oraz przekładanie uzyskanych wniosków na praktykę, wspierając podejmowanie trafniejszych decyzji w gospodarce leśnej i ochronie przyrody.
Jeśli w lesie spotkacie osoby z lornetkami, nie ma powodu do niepokoju. To najprawdopodobniej naukowcy z Poznania, którzy zamiast zbierać grzyby, wsłuchują się w ptasią jesień.
Źródło: UPP