W Kamieniu Śląskim zakończyły się największe w południowej Polsce targi rolnicze Opolagra. O opinię na temat trendów widocznych na wystawie nasz portal rozmawiał z Markiem Froelichem, prezesem Izby Rolniczej w Opolu.
Panie prezesie, jakie wnioski można wyciągnąć z tegorocznej wystawy Opolagra?
– Widzimy przede wszystkim ogromne zainteresowanie innowacjami i to każdego rodzaju. Ludzie szukają rozwiązań, które pozwolą im z jednej strony możliwie tanio i skutecznie uprawiać pola, a jednocześnie chcą wpasować się w wymagania Zielonego Ładu, który wymusza między innymi radykalnie mniejsze zużycie środków ochrony roślin i nawozów mineralnych. Akurat ten wymóg zbiegł się z kryzysem paliwowym, którego efektem są szybujące wprost w górę ceny nawozów sztucznych. Tak więc można powiedzieć, że rolnicy mają impuls z kilku stron na wprowadzanie coraz bardziej innowacyjnych metod produkcji żywności.
Widzimy na wystawie olbrzymie maszyny – skomputeryzowane, czasem sterowane przez satelitę, ale z pewnością bardzo drogie. Czy rolnika będzie na nie stać?
– To zależy którego. Z pewnością takich maszyn nie ma sensu kupować na małe czy średnie gospodarstwo. Są to już urządzenia wyspecjalizowane, dające na przykład możliwość dokładnego dozowania nawozów czy środków ochrony roślin w konkretne miejsce na polu, zgodnie z obliczonymi wcześniej przez komputer dawkami. To już zupełnie inna jakość pracy, ale też inny adresat, mający odpowiednio duże pola, na których można wykorzystać w pełni potencjał urządzenia.
W takim razie przejdźmy do kolejnej kwestii. W tym roku widzimy większą grupę producentów różnego rodzaju środków biologicznych do poprawy gleby i uprawy roślin. Czy pana zdaniem tego typu preparaty mogą zastąpić chemię?
– Dlaczego nie? Nauka co i raz udowadnia nam, że nasze próby sztucznego poprawiania dzieła natury są tak naprawdę bardzo nieudolne, a przyroda posiada w swoim bogatym arsenale doskonałe narzędzia i mechanizmy. Problem tylko w tym, żeby ludzie potrafili je zrozumieć i wykorzystać. Pamiętajmy zresztą, że nawożenie przy pomocy nawozów mineralnych ma bardzo krótką historię. Podobnie sprawa wygląda ze środkami ochrony roślin, które z jednej strony bardzo ułatwiały uprawy, ale często okazywało się, że ich stosowanie ma skutki uboczne, czasami dość niebezpieczne.
– Wszyscy się uczymy i widzimy prawdziwy cud natury i jej skomplikowane zależności. Dzisiaj nie jest już żadną tajemnicą, że dobrej, bogatej w dobre mikroorganizmy i próchnicę gleby, nie trzeba zasypywać dużymi dawkami nawozów. A różnego rodzaju preparaty biologiczne, które poprawiają strukturę gleby i pomagają ją wzbogacić w próchnicę, to dobry sposób na lepsze plony i to przy wyraźnej redukcji środków chemicznych. W uprawie stosuje się już mikroorganizmy, które potrafią związać w glebie azot niezbędny dla wzrostu roślin. Inne mikroorganizmy potrafią zwalczać patogeny, a nawet utrudniać życie szkodnikom. Wszystko jest kwestią mądrego doboru.
Pozostaje pytanie, czy są to rozwiązania skuteczne i dostępne finansowo dla rolnika?
– Kilkanaście lat temu była to nowinka i to raczej z gatunku drogich, adresowanych do miłośników żywności ekologicznej w małej skali. Dzisiaj, przy obecnych cenach chemii rolniczej, koszt uzyskania podobnego efektu przy pomocy preparatów biologicznych zaczyna być nie tylko akceptowalny, ale biorąc pod uwagę wymogi ekologiczne, jak najbardziej do przyjęcia.
– Kolejna sprawa to wymiana doświadczeń między rolnikami. Wiadomo, jako środowisko lubimy stąpać po twardym gruncie. Sprawdzamy każdą nowinkę u siebie, u sąsiada. Sam stosuję te preparaty na części gruntów i muszę przyznać, że efekty są obiecujące. Zresztą, sam pan widzi, ile osób przychodzi do stoisk z tymi preparatami na targach i widać też, że nawet duże koncerny mają już w swojej ofercie takie rozwiązania.
Można więc zaryzykować stwierdzenie, że za sprawą wojny i kryzysu zmiany na rzecz ekologicznej produkcji przyspieszyły?
– Wojna zmienia wszystko. Jesteśmy świadkami tego, co dzieje się na świecie, gdy zostanie przerwany łańcuch różnego rodzaju powiązań. Sytuacja wymusza na nas możliwie szybkie zastąpienie tego, czego brakuje, czymś, co mamy dostępne lub możemy w miarę szybko pozyskać. To, że lepiej chcemy wykorzystywać naturalne mechanizmy przyrody oceniam bardzo dobrze. Szkoda tylko, że to przyspieszenie zostało wymuszone przez tragedię, jaką jest wojna.