Czy rząd Donalda Tuska zamierza reglamentować dostęp do wody? W połowie sierpnia straszyła tym jedna z polityczek Konfederacji. Temat podchwyciło wielu internautów. Zyskujące często wysoką liczbę komentarzy i udostępnień wpisy zawierają informacje, że wprowadzony zostanie dzienny limit 3 litrów wody na osobę. Jak jest naprawdę?
Czeka nas reglamentacja wody?
Marta Anna Czech z Konfederacji Korony Polskiej – partii Grzegorza Brauna współtworzącej Konfederację – w połowie sierpnia opublikowała na TikToku nagranie na temat rzekomych limitów zużycia wody. Szanowni Państwo, rząd Donalda Tuska chce nam reglamentować dostęp do wody do trzech kubików [trzech metrów sześciennych – przyp. red.] na osobę na miesiąc – ostrzega w filmiku. Mało kto słyszał o Niebieskim Ładzie, Blue Deal, drodzy państwo. Tam jest wszystko zapisane, łącznie z monitorowaniem dostępu do wody oraz reglamentacją tej wody dla obywateli Unii Europejskiej i tak właśnie rząd Tuska realizuje te szalone pomysły klimatystów.
O krok dalej idą niektórzy z internautów. W jednym z popularnych na platformie Thread wpisów możemy przeczytać, że rządzący chcą wprowadzić limit wody -3l/dziennie ,z czego 2 powinieneś wypić chcąc być zdrowym – a w reszcie się umyć, ugotować, spuścić wodę w toalecie – kolejność dowolna wszak jesteś WOLNYM człowiekiem [pisownia oryginalna]. Wygląda strasznie, tyle że to wszystko nieprawda.
Limit 3 litrów wody czy manipulacja?
Jak każdy skuteczny fake news, także ten zawiera w sobie odrobinę prawdy, choć znacznie zniekształconej i przedstawionej w niewłaściwym kontekście. W tym przypadku źródłem fałszywych doniesień są zmanipulowane słowa wiceministra infrastruktury Przemysława Koperskiego, pochodzące z wywiadu, jakiego udzielił Polskiemu Radiu 5 sierpnia. Możemy się z niego dowiedzieć, że jeśli ktoś spożywa powyżej trzech metrów sześciennych na osobę, no to wtedy musi być przygotowany na wyższe rachunki, bo cały system musi się bilansować.
Wiceminister nawiązuje tutaj do zmian, jakie Ministerstwo Infrastruktury planuje wprowadzić od 2025 roku. Chodzi o nowelizację ustawy o zaopatrzeniu w wodę. Zgodnie z projektem, pierwszy metr sześcienny ma kosztować 1 złoty, dwa kolejne m3 mają być w niższej cenie, a czwarty i wszystkie kolejne – w wyższej. Zdaniem resortu zachęci to społeczeństwo do oszczędzania wody, aby nie przekroczyć zużycia trzech kubików miesięcznie i nie płacić wyższej stawki.
W wykazie prac rządu nie ma natomiast żadnych projektów, które wprowadzałyby limit zużycia wody. O reglamentacji tego surowca nie ma też wzmianki w dokumentach unijnego Niebieskiego Ładu, czyli zestawie rekomendacji dla państw członkowskich, dotyczących strategii wodnej.
Nie ma zatem racji Marta Czech z Konfederacji, mówiąc o reglamentacji wody. Plany rządu dotyczą wprowadzenia wyższych opłat za zużycie powyżej trzech kubików, a nie miesięcznego limitu wody. Oznacza to, że będzie można zużyć większą ilość tego płynu. Po prostu ta nadwyżka będzie droższa od pierwszych trzech litrów.
Jeszcze bardziej z prawdą mija się autor cytowanego posta z Threads. Nie tylko powtarza dezinformację Marty Czech o reglamentacji wody, ale także podaje błędne dane, zmieniając 3 m3 miesięcznie na 3 litry dziennie. Przypomnijmy z lekcji matematyki: 1 metr sześcienny to 1000 litrów. A zatem 3 m3 miesięcznie, czyli 3000 litrów na ok. 30 dni, to w przybliżeniu 100 litrów dziennie. Tymczasem dane GUS pokazują, że średnie dzienne zużycie wody na mieszkańca wynosi ok. 94 litrów. Oznacza to, że większość osób prawdopodobnie nawet nie odczuje planowanych zmian.
Eksperci krytykują propozycję resortu
Chociaż reglamentacja wody to fake news, proponowana przez Ministerstwo Infrastruktury nowelizacja – która jeszcze w tym roku ma trafić do Sejmu – spotkała się także z bardziej merytoryczną krytyką. Eksperci z branży wodociągowej mają pewne obawy na temat skutków takich zmian.
Kontrowersje budzi przede wszystkim założenie projektu nowelizacji, że samorządy mogą decydować o wprowadzeniu niższej kwoty lub nawet darmowego dostępu do wody dla mieszkańców. Jak informuje wiceminister Koperski, jest to realizacja unijnej dyrektywy, której cel to zapewnienie podstawowych potrzeb obywatelom Wspólnoty.
Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” (IGWP), jak cytuje Portal Samorządowy, przestrzega jednak, że wprowadzenie darmowego dostępu do 1 m3 wody miesięcznie dla każdego Polaka to, w najbardziej skrajnym przypadku, konieczność dostarczenia „za darmo” aż 30 miliardów tego surowca każdego miesiąca. Oczywiście, ktoś musiałby za to zapłacić. Albo pozostali odbiorcy w postaci wyższych opłat, albo wszyscy w zwiększonych obciążeniach podatkowych.
IGWP zwraca też uwagę na inne konsekwencje. Wprowadzenie niższych cen za zużycie do 3 m3 wody miesięcznie – w sytuacji, przypomnijmy, gdy większość odbiorców już teraz, bez dodatkowych zachęt, mieści się w tym limicie – może pozbawić przedsiębiorstwa wodociągowe części przychodów, co grozi koniecznością ograniczenia wydatków na uzdatnianie wody czy inwestycje w infrastrukturę.
Eksperci IGWP podkreślają, że w większości krajów Unii Europejskiej są pobierane indywidualne opłaty za zużycie wody. Wyjątkiem jest jedynie Irlandia, gdzie koszty dostawy tego płynu pokrywane są z budżetu. De facto oznacza to jednak, że płacą za nią wszyscy podatnicy, dzieląc się kosztami po równo, niezależnie od tego, ile sami zużywają. Nie jest to zatem idealne rozwiązanie, a już na pewno nie można tu mówić o darmowej wodzie.
Nie będzie reglamentacji wody
Limit trzech kubików wody miesięcznie – lub, w skrajnej wersji, limit 3 litrów dziennie – to wyłącznie manipulacja, nieznajdująca potwierdzenia w faktach. Tego rodzaju fake newsy są, niestety, jedynie częścią większej akcji dezinformacyjnej, mającej na celu zniechęcanie do wprowadzania jakichkolwiek proekologicznych zmian, a także zohydzanie Unii Europejskiej czy liberalnych i lewicowych rządów, dla których kwestie środowiskowe są istotne. Tego typu narracja jest zawsze chętnie podchwytywana przez polską prawicę, by przypomnieć tylko o dezinformacji na temat dyrektywy budynkowej czy fake news o zmniejszeniu naszych dochodów o połowę przez Zielony Ład. Choć jednak obecny rząd nie planuje wprowadzać limitów na wodę, to proponowane zmiany w kosztach jej dostarczania budzą pewne wątpliwości ekspertów. Rządzący dotąd jednak potrafili na czas wycofać się z kontrowersyjnych zmian, jak osławiona ustawa wiatrakowa, więc wszystko jeszcze może się wydarzyć.
Autor: Paweł Pałasz