Rozszerzenie Europejskiego Systemu Handlu Emisjami, znane jako ETS2, budzi niemałe kontrowersje. Prawa strona sceny politycznej straszy „nowym podatkiem od ogrzewania” i „eko-szaleństwem” za które wszyscy zapłacimy. Czy jednak rzeczywiście jest się czego obawiać w kwestii zmian, jakie czekają nas od 2027 roku?
ETS 2 – co to takiego i dlaczego jest wprowadzane?
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, czyli EU ETS (od Emissions Trading System), powstał już w 2005 roku, a więc tuż po wstąpieniu Polski do Wspólnoty. Jego celem jest redukcja przedostającego się do środowiska CO2 i innych szkodliwych gazów. Najprościej to ujmując, objęte przepisami podmioty muszą dokonywać opłat za możliwość emisji, co ma zachęcać je do szukania bardziej ekologicznych alternatyw, ograniczających uwalnianie niebezpiecznych substancji, a tym samym zmniejszających wysokość opłat.
Do 2017 roku EU ETS był największym tego typu systemem na świecie, obecnie wyprzedzonym przez podobne rozwiązania przyjęte w Chinach. Objął najbardziej energochłonne branże: przedsiębiorstwa wytwarzające energię elektryczną, a także przemysł metalurgiczny, mineralny i papierniczy.
Nowe dyrektywy, wchodzące w życie już w 2027 roku, określane jako ETS2, listę podmiotów zobligowanych do opłat za uprawnienia do emisji rozszerzają o sektory transportu oraz budownictwa. Oznacza to de facto, że osoby ogrzewające swoje domy nieekologicznymi paliwami, odczują to finansowo w myśl zasady – „kto zanieczyszcza, ten płaci”.
Włączenie do Systemu Handlu Emisjami kolejnych podmiotów jest uzasadnione i konieczne. Według najnowszych danych budownictwo odpowiada aż za 38 do 40% światowej emisji dwutlenku węgla, a transport – za ok. 15%. Gazy cieplarniane, uwalniane do atmosfery przez działalność człowieka, są przyczyną wielu chorób i nadmiarowych zgonów, a także głównym powodem ocieplania klimatu, które przyczynia się do gwałtownych powodzi, dotkliwych susz, coraz liczniejszych pożarów czy nieznośnych upałów.
ETS2 – czy trzeba się go obawiać?
„Podatek od ogrzewania”, jak ETS 2 nazywają przeciwnicy klimatycznej polityki UE, już za nieco ponad dwa lata dotknie wiele polskich gospodarstw domowych. Z niedawnego raportu „Analiza wpływu ETS2 na koszty życia Polaków”, opublikowanego na stronie ets2koszty.pl, a opartego na wyliczeniach Komisji Europejskiej, wynika że koszt tony węgla wzrośnie początkowo o kilkaset złotych. W 2035 roku może tu być już 1400 zł więcej za każdą tonę. Więcej zapłacą też osoby ogrzewające domy gazem.
Warto jednak pamiętać, że od dawna istnieją plany, by w ciągu najbliższych lat odejść od węgla jako źródła ogrzewania budynków. Nawet rząd Zjednoczonej Prawicy, niechętnie nastawiony do unijnej polityki klimatycznej, wprowadzał strategię odchodzenia od tego surowca oraz realizował programy ułatwiające wymianę źródeł ogrzewania na bardziej ekologiczne.
Wbrew pozorom, jesteśmy jako kraj nienajgorzej przygotowani na wprowadzenie „nowego podatku”. Z zeszłorocznego raportu GUS wynika, że w latach 2012-21 zużycie węgla kamiennego w gospodarstwach domowych spadło o połowę. ETS2 wprawdzie spowoduje, że ceny czarnego paliwa wzrosną, ale w latach 30. i tak miały zostać zlikwidowane ostatnie piece na ten surowiec. Co więcej, wpływy do budżetu z ETS mogą wspomóc i przyśpieszyć planowaną transformację.
Z drugiej strony, w ostatniej dekadzie wiele gospodarstw odeszło od węgla na rzecz uznawanego za bardziej ekologiczny gazu. Ten jednak też ma być objęty nową opłatą. Osoby, które dokonały wymiany źródła ogrzewania – często korzystając z państwowych dotacji – mogą poczuć się oszukane. Jednak obwiniać powinno się nie UE, a poprzedni rząd, który podejmował spóźnione działania w kwestiach klimatycznych, wprowadzając dofinansowania na kotły gazowe w momencie, gdy w Brukseli trwały już zaawansowane prace nad ETS2.
Należy tu jednak dodać, że spalanie gazu powoduje mniej emisji CO2 niż w przypadku węgla. A zatem dla osób, które dokonały takiej wymiany źrodła ogrzewania, koszty związane z ETS 2 nie będą tak dotkliwe, jak gdyby takiej wymieniany nie przeprowadziły. Co więcej, instalacje gazowe mają stosunkowo ograniczony czas eksploatacji, więc i tak będą naturalnie likwidowane (wbrew dezinformacji antyekologicznych środowisk nie będzie przymusu wymiany ogrzewania gazowego).
ETS2 nie taki znów straszny
Gospodarstwa domowe, w których źródłem ogrzewania jest węgiel lub gaz, od 2027 roku zaczną odczuwać konsekwencje wprowadzenia ETS2 w postaci wyższych cen surowców. Szczególnie dotkliwe finansowo będzie to dla posiadaczy pieców na węgiel. Instalacje grzewcze na nieekologiczne paliwa będą jednak i tak systematycznie likwidowane, a dzięki wpływom do budżetu z ETS 2 wymiana źródła ogrzewania na całkowicie ekologiczne – i wolne od tej opłaty – może okazać się realną oraz opłacalną inwestycją. Wszystko zależy od tego, czy obecny rząd przeznaczy te wpływy, zgodnie z zaleceniami UE, na wsparcie obywateli w wymianie instalacji grzewczych.
Autor: Paweł Pałasz