Ministerstwo Klimatu i Środowiska w zeszłym tygodniu wydało pilny komunikat na temat złotych alg. To one dwa lata temu przyczyniły się do masowego pomoru ryb oraz innych zwierząt w Odrze. Obecnie znów przedostają się do rzeki wraz z wodą spływającą z Kanału Gliwickiego. Resortowy sztab kryzysowy ogłosił w związku z tym pierwszy stopień zagrożenia. Czy grozi nam kolejna katastrofa ekologiczna?
Nowy rząd nie uczy się na błędach poprzedniego?
Złote algi pojawiają się co roku w Odrze z powodu spływu przemysłowych ścieków z Kanału Gliwickiego. Potwierdziło to w swoim komunikacie Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Tymczasem inny resort, Ministerstwo Infrastruktury, niedawno odmówił podjęcia działań prowadzących do ograniczenia zrzutów zasolonych ścieków do Odry i Wisły, o co zabiegały organizacje ekologiczne.
Eksperci z resortu Klimatu i Środowiska oceniają zdolności rozwoju złotych alg w dynamicznym nurcie rzeki jako ograniczone. Latem 2022 roku sprzyjał im niski poziom Odry. Aktualne prognozy długoterminowe ostrzegają jednak przed rozwijającą się suszą hydrologiczną, czyli spadkiem wody w rzekach i jeziorach. Czeka nas ekstremalnie ciepłe lato, a to niestety uprawdopodobnia powtórkę z katastrofy na Odrze.
Resortowy sztab kryzysowy w zeszłym tygodniu obradował dwukrotnie, aby wypracować odpowiednie zalecenia dla służb w związku z rosnącym zagrożeniem rozwoju złotych alg w Odrze. Ich celem jest uniknięcie przedostawania się do rzeki skumulowanych ilości tych glonów.
Ministerstwo zapowiada, że jeszcze w tym miesiącu w Kanale Gliwickim zostanie zaaplikowany środek ograniczający rozwój toksycznych zakwitów. To właśnie ta droga wodna jest głównym siedliskiem złotych alg. Od 15 kwietnia w części punktów pomiarowo-kontrolnych, które są zlokalizowane na Kanale, nieustannie jest przekraczany trzeci, czyli najwyższy stopień zagrożenia.
To wszystko są jednak działania zmierzające do ograniczania negatywnych skutków, a nie zlikwidowania przyczyny problemu. Resortowi eksperci przyznają, że zagrożenie toksycznymi zakwitami będzie występować, a w okresie wiosenno-letnim punktowe śnięcie ryb jest nieuniknione, zwłaszcza przy obecnym ociepleniu klimatu.
Co wydarzyło się na Odrze?
Do katastrofy ekologicznej na Odrze doszło pod koniec lipca 2022 roku. W różnych miejscach kilkusetkilometrowego odcinka rzeki, w pięciu województwach, zaczęto obserwować masowe śnięcie ryb. Na przestrzeni kilku tygodni sytuacja stawała się coraz gorsza. W niektórych dniach wyławiano nawet po kilkanaście ton martwych ryb, ptaków, bobrów czy małż.
Z niezależnych badań, które przeprowadzili polscy naukowcy i ekolodzy, opublikowanych w prestiżowym magazynie „Science of the Total Environment” w styczniu 2024 roku, wynika, że zginąć mogło ponad 200 milionów organizmów. To głównie ślimaki i małże. Martwych ryb wyłowiono 3,3 miliona sztuk.
Przyczyną masowego pomoru zwierząt były złote algi, gatunek glonów dający toksyczne zakwity. Ich rozkwitowi sprzyja duże zasolenie wody. Do Odry, głównie przez Kanał Gliwicki, spływają zrzuty zasolonych ścieków przemysłowych. W połączeniu z niskim poziomem rzeki latem 2022 roku, stężenie soli znacząco wzrosło, tworząc idealne warunki dla rozwoju alg.
Do katastrofy na Odrze prawdopodobnie nie doszłoby, gdyby poprzedni rząd monitorował sytuację na rzekach i szybciej działał po otrzymaniu pierwszych niepokojących sygnałów. Obecnie kwestia monitorowania wygląda znacznie lepiej, lecz wciąż brakuje działań, które ograniczyłyby zrzut ścieków do rzek.
Co dalej z Odrą?
Przywracanie życia w Odrze zajmie wiele lat, o ile warunki klimatyczne pozwolą na odbudowę stanu sprzed lata 2022. Obecnie to głównie wolontariusze walczą ze skutkami katastrofy ekologicznej, wpuszczając do niej nowe organizmy czy wyławiając śmieci. Dopóki jednak do rzeki trafiają zasolone ścieki, żadne działania nie wyeliminują ryzyka toksycznych zakwitów złotych alg i następnego masowego pomoru.
Autor: Paweł Pałasz