Odnawialne źródła energii we wrześniu osiągnęły rekordowy udział w polskim miksie energetycznym. Aż 37% całego wytworzonego w ubiegłym miesiącu prądu to czysta, ekologiczna energia. Takie dane pokazują, że odejście od zatruwającego środowisko węgla staje się coraz bardziej realne. Nadzieję na przyśpieszenie koniecznej transformacji energetycznej daje także nowy projekt ustawy odległościowej. Jeśli uda się wprowadzić nowe przepisy, budowa wiatraków na lądzie może zostać w końcu odblokowana. Planowane zmniejszenie dystansu od zabudowań daje aż o 44% więcej powierzchni pod budowę elektrownii wiatrowych.
Co znalazło się w nowym projekcie ustawy odległościowej?
Pod koniec września Ministerstwo Klimatu i Środowiska opublikowało długo oczekiwany projekt tzw. ustawy odległościowej, oficjalnie nazwany projektem ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw. Poza kwestią wiatraków poruszono w nim także tematykę spółdzielni energetycznych, prosumentów, biogazu czy biometanu. Przypomina to niesławne wrzutki do ustaw z czasów poprzedniej władzy, jednak wszystko to mieści się w szerokim temacie źródeł energii elektrycznej. Skupmy się jednak na części dotyczącej elektrownii wiatrowych.
Przez długi czas budowa wiatraków na lądzie była mocno ograniczona zasadą 10H. Według tego przepisu minimalna odległość lądowej elektrownii wiatrowej (LEW) od zabudowań mieszkalnych musi wynosić dziesięciokrotność wysokości turbiny. W praktyce oznacza to, że wiatrak o wysokości 150 metrów nie może stanąć w odległości bliższej, niż półtora kilometra od zamieszkanego budynku. Znacznie ograniczyło to powierzchnię dla nowych inwestycji tego rodzaju. W marcu zeszłego roku doszło jednak do liberalizacji tych przepisów. Prezydent podpisał wówczas ustawę znoszącą zasadę 10H na rzecz minimalnej odległości 700 metrów. To jednak wciąż więcej, niż postulowane przez ekspertów branżowych i wytwórców 500 metrów, obowiązujące w większości państw UE.
Nowy projekt resortu klimatu i środowiska wprowadza następujące zmiany w kwestii minimalnej odległości:
- 500 metrów od budynków mieszkalnych (zmniejszenie z obecnych 700 m),
- 1500 metrów od parków narodowych (zamiast zasady 10H),
- 500 metrów od rezerwatów przyrody (utrzymanie dotychczasowego przepisu),
- 500 metrów od obszarów Natura 2000, które ustanowiono w celu ochrony ptaków i nietoperzy (obecnie nie obowiązują żadne regulacje dla tych obszarów).
Jednocześnie jednak zastrzeżono, że w konkretnych przypadkach o odległości zawsze będzie decydować organ odpowiedzialny za plan miejscowy, po zapoznaniu się ze strategiczną oceną oddziaływania na środowisko, a także postulatami lokalnej społeczności.
Jak nowe przepisy wpłyną na budowę wiatraków na lądzie?
Warto podkreślić, że według niezależnych analiz, obecnie przyjęta zasada odległościowa ustalona na poziomie 700 m pozwoliła na uwolnienie 18 000 km2 pod potencjalne inwestycje LEW, a z kolei zmiana tej odległości do poziomu 500 m pozwoli na uzyskanie oczekiwanego efektu w postaci uwolnienia 32 500 km2, co stanowi zwiększenie dopuszczalnego obszaru aż o 44% – napisano w ocenie skutków regulacji (OSR) projektu.
Resort spodziewa się, że zaproponowane zmiany ustawowej odległości dla LEW pozwoli odblokować zamrożone wprowadzeniem zasady 10H projekty inwestycyjne, które mogą stać się szybkim wsparciem dla krajowego systemu elektroenergetycznego. Jak zaznaczono w OSR, zdecydowana większość zamrożonych inwestycji, a dokładnie 75%, lokowała turbiny w odległości 450-650 metrów od zabudowy mieszalnej. Część z nich będzie mogła być w końcu zrealizowana, podobnie jak pozostałe 25%, które ma znaleźć się w odległości 650-1000 m od zabudowań.
Długa droga do odblokowania budowy wiatraków na lądzie
Zasadę 10H, która znacznie utrudniła budowę LEW, wprowadził rząd Zjednoczonej Prawicy w 2016 roku. Był to jeden z wielu aktów tamtej władzy świadczących o przywiązaniu do nieekologicznych źródeł energii oraz niechęci do OZE i ogólnie do realizowania polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Rząd Mateusza Morawieckiego po długich negocjacjach zgodził się wpisać likwidację zasady 10H do kamieni milowych, aby odblokować dla Polski środki z Krajowego Planu Odbudowy, by następnie napotkać się na opór wobec zmian we własnej koalicji. Dopiero w 2023 roku, na parę miesięcy przed utratą władzy przez ZP, doszło do liberalizacji przepisów, ale w ostatniej chwili zmieniono minimalną odległość z 500 na 700 metrów, co tylko nieznacznie ułatwiło nowe inwestycje w turbiny wiatrowe na lądzie.
Pod koniec listopada zeszłego roku – jeszcze przed przejęciem władzy przez koalicję KO, PSL, Polski 2050 i Lewicy, ale już po zdobyciu przez nią większości sejmowej – do laski marszałkowskiej wpłynął projekt dotyczący wsparcia odbiorców energii elektrycznej, podpisany przez posłów Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi. Znalazła się w nim kontrowersyjna wrzutka o odblokowaniu wiatraków, wprowadzająca zbyt daleko idące zmiany. Największe wątpliwości wzbudziła propozycja zmniejszenia minimalnej odległości do 300 m od zabudowy jednorodzinnej i 400 m od zabudowy wielorodzinnej, a także kwestia możliwych wywłaszczeń pod budowę LEW. Wrzutkę szybko usunięto i obiecano przygotowanie osobnego projektu. Jego publikacja była jednak wielokrotnie przesuwana, by dopiero 25 września przekazać go do konsultacji. Te potrwają przez trzy tygodnie, następnie projekt zostanie skierowany do dalszych prac legislacyjnych.
Autor: Paweł Pałasz